Dla Grodu Pobiedziska zbierają wojów

wojowie-zbiorowo8-min

Dla Grodu Pobiedziska rok 2019 był dobrym rokiem. – Żeby kolejny rok był jeszcze lepszy, albo przynajmniej tak dobry, zaczynamy nabór do Drużyny Wojów – mówi Bartosz Styszyński, komes Grodu Pobiedziska.

W ubiegłym, 2019 roku na terenie Grodu Pobiedziska odbyły się takie imprezy jak Wiec Piastowski oraz Pobieda 1047.

Co jeszcze udało się zrobić twórcy Grodu Pobiedziska?

– Powstała drużyna wojów, zaczęliśmy jeździć na imprezy organizowane przez inne drużyny, pojawiły się plany na przyszłość, są perspektywy – mówi komes Bartosz Styszyński.

Już 23 lutego w hali Ośrodka Sportu i Rekreacji w Pobiedziskach przy ul. Różanej odbędzie się spotkanie, nabór osób do drużyny wczesnośredniowiecznych wojów. Wojowie zaprezentują swoje umiejętności. Pokazali je już czasie Zlotu Pobieda 1047.  Oj, działo się wtedy w Grodzie Pobiedziska naprawdę dużo.

Podróż w przeszłość, czyli Zlot Pobieda 1047

Chociaż drewniany gród znajduje się nieopodal drogi Poznań – Pobiedziska i linii kolejowej, ani warkot aut, ani szum pociągów nie był w stanie przeniknąć do namiotowej wioski rozbitej przez blisko stu pasjonatów wczesnego średniowiecza.

Pod drewnianą palisadą grodu stanęły namioty i kramy rzemieślników. Dym snuł się z licznych ognisk. Pieczono mięso, kiełbasy. Na drewnianych ławach stały gliniane misy wypełnione kaszą i warzywami. Noc z soboty na niedzielę, mimo deszczu, spędzono przy dźwiękach bębnów, dud i skrzypiec i bouzuki. Tańce skończyły się o świcie. Przez cały kolejny dzień na słomie, przed namiotami leżały skóry. Kulały się w nich dzieci. Spomiędzy namiotów dobiegał śpiew młodych kobiet:

„I przychodził całą wiosnę, pytał mamy, kiedy dorosnę. Przychodził całą zimę, chowałam go pod pierzynę.” Akompaniował im na dudach, bouzouki irlandzkim i skrzypcach gnieźnieński zespół „Huskarl”.

Od Szczecina po Rzeszów

Powiewające proporce drużyn informowały skąd są wojowie. Oprócz pasjonatów wczesnego średniowiecza z Pomorza Zachodniego, Lubuskiego, Kujaw, byli też mieszkańcy Podkarpacia.

Uczestniczący w „Pobiedzie 1047” mówią, że taki wyjazd to okazja do poznania innych ludzi o podobnych zainteresowaniach.

– To dla mnie odskocznia od codziennej pracy. Nie można przecież wypoczywać, siedząc wyłącznie przed telewizorem. Poznając historię, poznając broń z epoki, rozwijam się – mówi Maciej, jeden z wojów.

Pasja odmładza, pozwala odreagować codzienny stres.

– Mam czterdzieści parę lat, ale kiedy jestem na zlocie, czuję się jakbym miał lat osiemnaście. A żona mówi, że zachowuję się trzynastolatek – zdradza zwycięzca jednej z wielu konkurencji rozgrywanych w ramach turnieju.

Na zlocie nie brakowało dzieci.

– Przez dwa dni nie używałem telefonu komórkowego – chwali się jeden z nastolatków. I nic dziwnego. Najmłodsi bawili się machinami wojennymi, które nie wszędzie można zobaczyć i dotknąć. Kusza wałowa, taran i trebusz, czyli miotacz pocisków zostały zrekonstruowane specjalnie na potrzeby Grodu Pobiedziska. Kto chce je zobaczyć, powinien odwiedzić Gród znajdujący się tuż przy Skansenie Miniatur? Można tu przyjechać samochodem, bo obok jest obszerny parking.

Walka, ale bezpieczna

– Stawaj do walki. Błota się boisz – woj z mieczem i tarczą rzucał słowa, niczym pociski. Rywal w kolczudze czaił się za okrągłą tarczą opiętą w skórę. Rywal czai się za tarczą. To uczestnicy turnieju, jaki odbył się w czasie zlotu. Wojowie krążą po placu, otoczeni widzami. Nagle wpadają na siebie. Słychać szczęk mieczy ….

– Trenuję przynajmniej raz w tygodniu. Żeby wygrać turniej trzeba lat ćwiczeń. W moim przypadku to trzy lata – opowiada Igor Fedeńczak, zwycięzca turnieju w Grodzie Pobiedziska.

To już siódmy w tym roku turniej wygrany przez tego woja. Adept tego rodzaju walki musi wiedzieć, jak atakować, ale także jak się bronić.

Miecz używany w czasie walki w turnieju indywidualnym waży od 1,2 kilograma do 1,5 kilograma. Gdy odgrywają atak na gród, walczą w tak zwanej ścianie, używają nawet cięższych mieczy. Łatwo sobie wyobrazić, co mogłoby się stać, gdyby zadano cios zadano w niewłaściwy sposób.

– Jeśli ktoś niewłaściwie zaatakuje, może okaleczyć rywala. W czasie treningów uczymy się, więc, jak bezpiecznie atakować i bezpiecznie się bronić – wyjaśnia Igor Fedeńczak.

Turniej składał się z kilku konkurencji. Wręczając nagrody burmistrz miasta i gminy Pobiedziska, Ireneusz Antkowiak zapowiedział, że zlot wojów będzie kontynuowany.

To jest ojcowizna

– Pobiedziska znajdują się na Szlaku Piastowskim. Kilkanaście kilometrów od naszej gminy znajduje się Ostrów Lednicki. To miejsce przypuszczalnego chrztu Mieszka. W Gołuniu, wiosce pod Pobiedziskami, wraz ze szczątkami ludzi znaleziono biżuterię i wiele cennych przedmiotów. Wśród nich topór inkrustowany złotem. Jak wykazały badania dokonane przez archeologów z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza znalezisko pochodzi z wczesnego średniowiecza – mówi burmistrz Ireneusz Antkowiak?

– Mamy, więc powody, a nawet rzekłbym obowiązek przekazywać o tym wiedzę kolejnym pokoleniom. A jeśli można to robić w sposób tak przystępny, jak robią to rekonstruktorzy, to byłoby nieroztropne nie kontynuować tej współpracy – dodaje burmistrz.

Zlot w Grodzie Pobiedziska nawiązuje też do bitwy z roku 1047, jaka odbyła się w okolicach Pobiedzisk. Królewska drużyna Kazimierza Odnowiciela pobiła wojów buntownika Masława z Mazowsza. Od tego zwycięstwa, albo jak dawniej mawiano „pobiedy”, pochodzi obecna nazwa miasta – Pobiedziska.

 Zlot Wojów Pobieda 1047 sfinansowany został dzięki grantowi. Lokalna Grupa Działania „Trakt Piastów” pozyskała go z Wielkopolskiego Urzędu Marszałkowskiego.