Maratończyków z Pobiedzisk jubileusze i rekordy

RUNNING-POBIED1

Maratończyków w gminie Pobiedziska nie brakuje. Aż dwudziestu mieszkańców gminy ukończyło tegoroczny, 20. Poznań Maraton. Jeden z nich startował we wszystkich edycjach tego biegu. Edward Gołębiewski, bo o nim to mowa, pierwszy swój medal wybiegał 50 lat temu.

– Czuję się świetnie. Nie mam problemów z chodzeniem, nie pojawiła się żadna febra na ustach. Rano zdążyłem już przebiec 5 kilometrów truchcikiem – mówił w poniedziałek, po maratonie Edward Gołębiewski. Trzeba dodać, że maratończyk ma prawie 70 lat.

Czas, w jakim pokonał królewski dystans to 3 godz. 44 min. 14 sekund. Takiego wyniku nawet młodsze osoby nie powstydziłyby się.

– Pogoda była bardzo dobra. Może w południe, kiedy przygrzało słońce, a w nogach było już sporo kilometrów zrobiło się odrobinę za gorąco. Starałem się jednak utrzymać równe tempo. Na mecie okazało się, że drugą część biegu pokonałem szybciej niż pierwszą – opowiada senior pobiedziskich maratończyków.

Tak doskonały wynik, to nie tylko efekt wieloletnich treningów. Pobiedziszczanin ukończył kurs instruktora lekkiej atletyki oraz kurs nordic walking.

Najwierniejszymi kibicami Edwarda Gołębiewskiego są jego najbliżsi krewni. W tym roku kilka razy mogli być bardzo dumni z wyników, jakie osiąga. W czasie Mistrzostw Polski w lekkiej atletyce zdobył złoty medal w chodzie sportowym, a w Białymstoku medale były aż trzy: w chodzie na 5 km, na 3 km i w biegu na 1500 m.

Pobiedziski jubilat startował też w maratonach w Londynie i Hanowerze.  W przyszłym roku planuje udział w Mistrzostwach Świata w nordic walking.  Jest też pomysłodawcą Biegu Jagiełły, odbywającego się w Pobiedziskach od roku 1985.

Młodsi idą w ślady

W maratonie uczestniczyło też młodsze pokolenie mieszkańców gminy.

Bardzo dobry czas – 3 godz. 25 min. 14 sek. osiągnął Mariusz Stokowski, mieszkaniec Złotniczek. To był mój pierwszy w tym roku maraton. Przygotowywałem się trzy miesiące – opowiada. Trzeba jednak dopowiedzieć, że mieszkaniec Złotniczek biega trzeci rok. I uwaga Panie! Namówiła go do biegania żona Kasia. Z Mariuszem Stokowskim biegają jeszcze jego bracia Dariusz i Jarosław, siostra Aneta i bratankowie Marcin i Dominik. W rodzinnym team-ie znalazło się też miejsce dla koleżanki – Igi Kruger z Biskupic.

Zanim wziął udział w maratonie postanowił sprawdzić czy uda mu się przebiec 42 km. Wyznaczył sobie trasę na terenie gminy Pobiedziska z metą w pobliżu domu i … przebiegł.

– Ponieważ byłem pewien, że jestem w stanie przebiec całą trasę, nie przechodząc do marszu zapisałem się na zawody – opowiada Mariusz Stokowski.

Czym jest dla maratończyka bieganie?

– Odskocznią od codzienności – wyjaśnia Mariusz Stokowski. Nie ukrywa, że ma dni, kiedy po pracy zamiast trenować wolałby usiąść na kanapie.

– Jeśli się zmobilizuję, po treningu jestem po dwakroć zadowolony – opowiada.

Ambicją każdego maratończyka jest poprawienie czasu z poprzedniego roku.

– Żeby to osiągnąć przez blisko dwa miesiące trenowałem po sześć razy w tygodniu. Biegałem po 10, po 20 kilometrów – mówi.

Na trasie maratonu lekko jednak nie było. Na 38 kilometrze poczuł, że zwalnia. Przestraszył się, że nogi odmówią posłuszeństwa, że stanie, nie ruszy.

– Widziałem innych biegaczy. Też przeżywali kryzys. Mięśnie nóg płonęły, w głowie słyszałem tylko: „Napieraj, napieraj!” I wróciłem do swojego tempa – opowiada.

Kibic dodaje skrzydeł

Mniej więcej cztery miesiące przygotowywała się do startu grupa osób z Pobiedziska Running Team.

– Pokonanie tego dystansu dało olbrzymią satysfakcję. Niektórzy cieszą się z nowych rekordów życiowych, inni czują niedosyt i już planują strategię na kolejne starty. Najważniejsze jednak, że wszyscy bezpiecznie dotarli do mety. Dziękujemy kibicom, zwłaszcza tym z Pobiedzisk i okolic, którzy wybrali się tego dnia do Poznania i wspierali nas w tych zmaganiach. Dodaliście nam skrzydeł – mówi Adrian Nowak, Prezes Zarządu Pobiedziska Running Team.

 

Na zdjęciu grupa biegaczy Pobiedziska Runnig Team. fot archiwum Pobiedziska Running Team