Coraz dłuższe jesienne wieczory to dobra pora na wspomnienia o wakacyjnych podróżach. Zaczynają je rowerzyści, którzy …
w ciągu ośmiu dni pokonali 800 kilometrów wzdłuż wybrzeża Bałtyku. W pamięci zgromadzili setki wspaniałych pejzaży. – Jadąc samochodem, nie zobaczylibyśmy tyle, ile w czasie podróży rowerem – wspomina Barbara Stern z Murowanej Gośliny i Jarosław Wielichowski z Pobiedzisk.
Wybór wrześniowego terminu nie był przypadkowy. Dzień jest jeszcze w miarę długi, a na szlakach, na plażach i w obiektach, które warto zobaczyć, jest mniej turystów niż w czasie wakacji szkolnych.
Barbara i Jarek to turyści, którym żadna droga nie jest straszna. Szlak R-10, którym jechali, ma zróżnicowaną nawierzchnię. Oprócz dróg asfaltowych są oczywiście dukty leśne oraz wąskie ścieżki przypominające bezdroża.
– Zdarzało nam się jechać po drewnianych kładkach albo betonowych płytach – opowiada Jarosław Wielichowski. Te ostatnie ratują każdego rowerzystę przed zakopaniem się po piasty w piaskach Słowińskiego Parku Narodowego. A o to nietrudno, gdy rower obciążony jest sakwami pełnymi niezbędnych rzeczy. Na tygodniową wyprawę trzeba przecież zabrać odzież na zmianę, podstawowe klucze rowerowe, przynajmniej dwie dętki, pompkę, buty, by nie chodzić wyłącznie w tych rowerowych, aparat, telefon, ładowarkę. Niby drobiazgi, a jednak razem ważą sporo. Podróżnicy, mimo że wcześniej zarezerwowali noclegi, zabrali ze sobą również śpiwory. Średni koszt noclegów, jakie znaleźli, wyniósł 80 zł.
– Najlepiej oznakowany był odcinek od Świnoujścia do Jarosławca. Między Krynicą a Piaskami były z kolei najdłuższe odcinki R10 z widokami na brzeg Bałtyku. Najtrudniejszym odcinkiem na całej trasie były kilometry w okolicach Kluk. Ścieżka była w tych okolicach mało widoczna, grunt podmokły, fragmentami poruszaliśmy się po drewnianych kładkach – wspominają podróżnicy.
W pierwszych dniach rowerzyści dotarli między innymi do Trzęsacza koło Rewala, gdzie przekonali się, że ruiny średniowiecznego kościoła opierają się jeszcze morzu. Byli też w najbardziej wysuniętym na północ miejscu Polski, czyli Jastrzębiej Górze. Jadąc wzdłuż morskiego wybrzeża, mieli możliwość sfotografować latarnie morskie w Gąskach, Ustce, Jastrzębiej Górze. Z wielu kościołów, jakie napotkali na trasie, polecają odwiedzenie świątyń w miejscowości Iwięcino i Bukowo Morskie. Znajdują się one na Pomorskim Szlaku Cysterskim.
– Pogoda sprzyjała nam. Deszcz mżył tylko podczas pobytu w Trójmieście. W Gdańsku odwiedziliśmy Stocznię i spacerowaliśmy Długim Targiem. W Gdyni przy nabrzeżu podziwialiśmy trzy legendy polskiej marynarki: ORP „Błyskawica” „Dar Młodzieży” i „Dar Pomorza” – wspomina Jarosław Wielichowski.
W drodze do Krynicy Morskiej mieli okazję przyjrzeć się przekopowi Mierzei Wiślanej. Na trasie R10 są dwa punkty widokowe, z których można oglądać przekop.
Elbląg zauroczył podróżników starówką. Jest tam uliczka o szerokości niewiele większej niż 2 metry i pomnik Piekarczyka. Jak głosi legenda, obronił on miasto przed atakiem Krzyżaków. Atak ten pamięta Brama Targowa, ozdoba najstarszej części miasta.
– Do Poznania wracaliśmy pociągiem – mówi Jarosław Wielichowski i radzi rowerzystom, by do pociągu wsiąść w Gdyni, ponieważ wtedy ma się więcej czasu na załadunek roweru.
Fot. archiwum J. Wielichowski
Osoby, które chciałyby się podzielić swoimi wrażeniami z podróży zapraszamy.
Kontakt: robert.domzal@pobiedziska.pl
606 349-724