„Byleby to diabelstwo jak najszybciej się skończyło” w ten sposób zakończył Pan jeden z ubiegłorocznych wywiadów dla Onetu. W niedzielę spotkamy się na Rynku w Pobiedziskach. Jak się Pan czuje po przechorowaniu Covid 19, czy odczuwa Pan skutki tej choroby?
Felicjan Andrzejczak: Czuję się teraz bardzo dobrze. Porównując moje odczucia z opowieściami innych ozdrowieńców, mogę powiedzieć, że przeszedłem tę chorobę łagodnie.
„10 lat samotności” to tytuł płyty, którą nagrał Pan niedawno z „Budką Suflera” Jak doszło do tej współpracy?
Felicjan Andrzejczak: Graliśmy wtedy koncert w katowickim Spodku. W garderobie Romek Lipko powiedział: „Znamy się 40 lat, a nie nagraliśmy jeszcze wspólnej płyty”. Decyzja zapadła szybko. Zabraliśmy się do pracy. Niestety w trakcie nagrań Romek odszedł. Chociaż były dwie piosenki, które kontrolował. Zdążył ich wysłuchać. Koledzy z „Budki Suflera” Mietek Jurecki i Tomek Zeliszewski mieli później ogrom roboty. Musieli przeszukać archiwum Romka, by znaleźć piosenki, które on skomponował i polecił nam nagrać. A Romek miał je zapisane na różnych nośnikach. Szperali, szperali i powstała płyta.
Zapytam jeszcze o utwór zatytułowany „Stres”. To dźwięki odmienne od muzyki „Budki Suflera”. Słychać w niej echa jazzu. Czy usłyszymy Pana jeszcze w takim repertuarze?
Felicjan Andrzejczak: Muzyka jazzowa interesowała mnie już w młodości, zanim spotkałem Romka Lipko. Zaczynałem od ballad jazzowych. Kiedy otrzymałem propozycje nagrania, nie wiedziałem jednak, jak do tego podejść. Nie zgadniecie Państwo, dlaczego ją ostatecznie zaśpiewałem? Dzięki żonie, która powtarzała:” Potrafisz”. Do studia nagrań wchodziłem jednak niepewny. Gdy w studio zapaliła się czerwona lampka, stwierdziłem: „Teraz albo nigdy. Idę na całość”. Okazało się, że trafiłem w dziesiątkę. Producent był zadowolony. Ja odetchnąłem.
Dziękuję za rozmowę
Robert Domżał
Fot.Robert Domżał
Czytaj też: http://www.pobiedziska.pl/festiwalowe-lato-rusza/